ENG
FB

Konkursowy Szpieg - II etap

CHAORAN ZUO

Chaoran Zuo otworzył przesłuchania drugiego etapu. Przy akompaniamencie Laury Kluwak-Sobolewskiej, jako pierwszy utwór wykonał pieśń chińskiego kompozytora Huaijiana Wanga. Wykonanie miało taką magię w sobie, że na widowni pojawiły się uśmiechy. Widać, że młody artysta czuł się swobodnie, śpiewając w swoim języku. Zarówno w zwrotkach, jak i w refrenie śpiewanym na pięknym, nasyconym mormorando, któremu towarzyszył śpiew ptaków ze strony fortepianu, stworzył nastrój i pokazał muzykalność. Kolejne utwory były już mniej dla niego wygodne. W arii Macduffa nie starczyło mu dojrzałości, aby oddać uczucia ojca, któremu zabito dzieci i żonę. Głos nie jest jeszcze wystarczająco pełny i niektóre dźwięki traciły barwę. Tak samo było w arii Jontka, ale trzeba docenić pełne zrozumienie tekstu widoczne w interpretacji i bardzo dobrą wymowę w języku polskim.


DIANA ALEXE

Młoda sopranistka z Rumunii, Diana Alexe, prezentuje się ślicznie i ma równie śliczny, lekki głos o ciemniejszej barwie. Zdawało się, że śpiewa z dużą łatwością, chociaż w arii Gildy głos załamał jej się na ostatnich dźwiękach, co - moim zdaniem - wcale nie zepsuło ogólnego efektu. Zarówno w tej arii, jak i w walcu Caton Ludomira Różyckiego, często robiła portamento. W wykonaniu pieśni Virginia/Red River T. Adesa zabrakło lepszej dykcji i trudno było zrozumieć tekst. Jej interpretacje była przekonujące, ale ciągłe przechylanie głowy na boki, sprawiało wrażenie jakby sama wsłuchiwała się w melodie, które śpiewa.

   


KATARZYNA BELKIUS

Sopranistka Katarzyna Belkius, pokazała dużą sprawność techniczną. Miała kilka niepewnych dźwięków na samym początku, jakby chwilę zajęło jej ujarzmienie konkursowych nerwów. W arii Lindy, było kilka momentów, kiedy słychać było, że dźwięki nie są do końca swobodne. Mimo dużych możliwości jakie daje stabilna technika, zabrakło interpretacji i prowadzenia frazy. Na przykład w pieśni Pawła Łukaszewskiego Głosy ptaków już opadły, często powtarzający się motyw melodyczny powinien prowokować do zróżnicowania powtórzeń dynamicznie. Linda nie wydawała się zakochana, a księżyca w pieśni Szymanowskiego Samotny Księżyc, nie było żal.

    


ALEKSANDRA BORKIEWICZ

Sopranistka Aleksandra Borkiewicz już samym wyglądem robiła duże wrażenie - jej jasna sukienka w kwiaty świetnie prezentowała się w oświetleniu na scenie. Od pierwszych dźwięków pieśni Crickets, którą artystka rozpoczęłą swój występ, przykuła uwagę. Wciągnęłą w opowieść o świerszczach, tak pasjonującą w jej wykonaniu, jakby to była opowieść o wielkich namiętnościach. Solistka ma bardzo lekki głos i zaskakująco ładny rejestr piersiowy. Zarówno w arii Julii jak i Hanny, interpretacja była bardzo dobra, a każdy gest podporządkowany wyrazowi. Pozostawało jednak wrażenie, że głos jest za lekki do tych ról, mimo że artystka znakomicie sobie radziła z zaśpiewaniem każdej frazy.

    


HONGYU CHEN

Hongyu Chen, razem z Tomaszem Domańskim przy fortepianie, zabrali nas w muzyczną podróż. Mimo, że chiński baryton śpiewał miejscami siłowo i czasem niepotrzebnie akcentował sylaby, to pokazał wiele muzykalności i wyrazu. Do tego głos ma tak piękną barwę, że można było zapomnieć, że to konkurs i poczuć się jak na koncercie. W pieśni Wschód słońca, skomponowanej do poezji Dymitra Dawydowa, popłynęła muzyka Szymanowskiego, potem świetnie zbudowane zostało napięcie w pieśni Die Frau in mir W. Rhim’a, z wytrzymanymi pauzami. Na koniec występu usłyszeliśmy włoską kantylenę w arii Cascarta z opery Zaza R. Leoncavallo.

    


PAULINA GOCAŁEK

Sopranistka Paulina Gocałek zaśpiewała z dużym wdziękiem, wcielając się w piętnastoletnią Sophie z opery Werther J. Masseneta. Jej lekki głos zabrzmiał słodko w Ave Maria M. Lorenca, które w jej wykonaniu oscylowało wokół dynamiki piano. Była to propozycja na interpretację tego utworu, niektóre fragmenty jednak mogły być zaśpiewane bardziej rozwiniętym dźwiękiem. Wirtuozerska aria Ewy z opery Hrabina S. Moniuszki zdawała się sprawiać solistce trochę kłopotów. Przez cały utwór przestępowała z nogi na nogę, a w pasażach w dół traciła kontrolę nad głosem. Chyba nie można za to winić pomyłki w tekście na początku utworu, z której zresztą świetnie wybrnęła. Mniej wymagający repertuar zrobiłby większe wrażenie.

    


GABRIELA GOŁASZEWSKA

Gabriela Gołaszewska urzekła przede wszystkim piękną, ciepłą barwą bogatego lirycznego sopranu. Nie tylko uroda głosu jest warta docenienia, ale również to jak solistka nim operuje. W pieśni P. Mykietyna Why didst thou promise pięknie rozwijała dźwięk z prostego piano. Tak samo zawieszała górne dźwięki w Arii Magdy z opery La rondine G. Pucciniego. Jest niewątpliwie bardzo muzykalna, ale trochę zabrakło wyraźnej dykcji. Jako ostatni utwór zaśpiewała arię Kunegundy z opery L Bernsteina Candide. W jej interpretacji Kunegunda, choć bardzo kobieca i ponętna, sprawiała wrażenie zbyt zrównoważonej. Imponujące, że przy tak bogatym głosie, solistka ma lekkość w koloraturach..

    


PAULINA HORAJSKA

Paulina Horajska jest obdarzona dużym temperamentem, choć czasami ten temperament prowokuje ją do przesadnej gestykulacji, co miało miejsce w arii Rozyny, wykonanej jako pierwszej. Świetna interpretacja pieśni M. Łopackiego Piec, rozbawiła widownię. Zaśpiewana z wdziękiem i muzykalnością aria Lakme była już bardziej stonowana w wyrazie. Oprócz dramatycznych momentów, kiedy głos zyskiwał więcej alikwotów, przez większość występu w głosie słychać było dużo powietrza. Być może, gdyby w czasie całego występu głos był bardziej nasycony, solistka mogłaby nim więcej wyrazić. Jest to jednak młoda śpiewaczka, która z pewnością ma coś do przekazania publiczności.

    


ELWIRA JANASIK

Bartłomiej Wezner przy fortepianie i mezzosopranistka Elwira Janasik znów przenieśli słuchaczy na salę koncertową. Wyjątkowo emocjonalny występ rozpoczęła Sonata Belzebuba W. Pawlika. Solistka wyraźnie podanym tekstem, głosem i gestem “przyszpiliła” widownię do foteli. Kolejny utwór, w którym Dydona śpiewa o tym, żeby ją zapamiętać po śmierci, śpiewaczka rozpoczęłą bardzo przejmująco zaśpiewanym recytatywem, w zastygniętej pozie, odwrócona bokiem do widowni. Jej głos o wyjątkowo ciemnej, pięknej barwie, przy pianach tracił nieco ze swojego brzmienia. Aria Dalili była równie emocjonalnie wykonana, z ładnym legatem. Pani Janasik ma niewątpliwie dużą osobowość sceniczną.

    


PIOTR KALINA

Tenor Piotr Kalina rozpoczął swój występ od arii Pollione’a. Techniczne braki uniemożliwiły soliście zaprezentowanie interesującej interpretacji. Całość została zaśpiewana zbyt siłowo, przez co w górnych dźwiękach słychać było wysiłek, a dolny rejestr był mało brzmiący. W pieśni R. Straussa Allerseelen Pan Kalina rozpoczął trochę delikatniej, ale po wysiłku w poprzedniej arii zabrakło już kondycji, żeby wszystkie dźwięki się odezwały. Ciekawe, że ostatnia kompozycja była zaskakująco smutna, jak na tak młody wiek kompozytora S. Rzepieli, urodzonego w 1993 roku.


ŁUKASZ KARAUDA

Baryton Łukasz Karauda rozpoczął od arii Tan Duna Venus of the East. Pokazał piękne frazowanie, świetną dykcję i ciepło brzmiący, miękki głos w średnicy, który niestety tracił swoją barwę w górnym rejestrze, śpiewanym z widocznym wysiłkiem. Kolejna pieśń Nie płacz nade mną, była wykonana poprawnie. Największe wrażenie zrobiła aria Aleko, w której śpiewak pokazał więcej szczerych emocji i przemyślaną interpretację.

    


PAULA KLUCZNA

Mezzosopranistka Paula Kluczna rozpoczęła od pieśni I. Paderewskiego Un jeune patre, zaśpiewanej z bardzo dobrą francuską wymową, która często jest dużym wyzwaniem dla śpiewaków. Współczesna pieśń A. Nowaka Cisza została wykonana przez solistkę z dużym wdziękiem, ale czasem w głosie, szczególnie na wysokich dźwiękach, pojawiało się szybkie wibrato. W arii Dalili zabrakło magnetyzmu, a głos był za lekki, żeby wypełnić szerokie frazy tej kompozycji.

    


KLAUDIA KORZENIEWSKA

Sopranistka Klaudia Korzeniewska rozpoczęła przesłuchania po przerwie ze świetną energią, zabawiając publiczność pieśnią Billy the Kid L. Larsena. Następnie ukołysała słuchaczy kołysanką L. Różyckiego A..a kotki dwa. Choć zaśpiewała muzykalnie i z dużą wrażliwością, to jednak czasem zaciemniała dźwięk sprawiając wrażenie problemów z utrzymaniem intonacji. Wybór artystki, żeby zakończyć występ arią Lizy Depuis le jour,  zaskoczył. Jest to bardzo trudny utwór, który musi opływać zmysłowością, a tego nie da się uzyskać bez prowadzenia niekończących się fraz i rozwijania długich dźwięków w przemyślanym kierunku. Niestety, tego nie usłyszeliśmy.

    


KAROLINA RÓŻA KOWALCZYK

Sopranistka Karolina Róża Kowalczyk dysponuje bardzo lekkim głosem. Aria Lindy w jej wykonaniu zaśpiewana była czysto, wdzięcznie i sprawnie. Pieśń P. Łukaszewskiego Wiosna była dla niej może trochę za nisko skomponowana, ale poradziła sobie z tym całkiem nieźle. Pieśń R. Quiltera Blow, blow thou winter wind, śpiewaczka wykonała ze świetną dykcją. W całym występie zabrakło innego wyrazu, niż ten oparty o niezaprzeczalnie bardzo wdzięczny uśmiech solistki.

   


MACIEJ KWAŚNIKOWSKI

Tenor Maciej Kwaśnikowski ma imponującą kontrolę nad głosem. W arii Pasterza, poprowadził eleganckie frazy, śpiewając wyrównaną emisją i świetną dykcją. Popisał się imponującym diminuendo na wysokich dźwiękach. W wykonaniu pieśni E. Pessena Poem 99 pokazał piano i urzekł oszczędnością w środkach wyrazu, dowodząc, że w prostocie siła. Aria Geralda, choć zaśpiewana bardzo poprawnie, dała przedsmak tego jak Pan Kwaśnikowski będzie ją śpiewał, kiedy jego urodziwy głos dojrzeje wraz z wiekiem i doświadczeniem.

    


OKSANA LIKARENKO

Bardzo młoda sopranistka (urodzona w 1997 roku) Oksana Likarenko pokazała piękny, świeży głos o wyrównanej emisji i dużych możliwościach. Chociaż słychać, że jest jeszcze bardzo młoda, potrafi już dużo, a na scenie nie można jej odmówić wdzięku i wyrazu. Już we wstępie do arii odgrywała postać kapryśnej Noriny. Chociaż w tej arii zabrakło pełniejszych gór, a w pieśni Rajski ptak wolumenu
i dojrzałości głosu, słodycz brzmienia i szczery wyraz sprawiły, że słuchało się jej występu z dużą przyjemnością. W ostatnim utworze, Harmonie J. M. Abrasa, solistka bardzo dobrze zmieniała wyraz z lirycznego, na bardziej zadziorny.

   


JAKUB ŁĘCZYCKI

Występ barytona Jakuba Łęczyckiego był bardzo wyrazisty. Artysta ma charyzmę, dobrze interpretuje, nie tylko gestami i mimiką, ale też modulacją głosu. Z pewnością będzie mógł jeszcze więcej wyrazić, gdy jego głos stanie się bardziej nasycony. W czasie wykonania w głosie Pana Łęczyckiego słychać było dużo powietrza, a w dolnym rejestrze głos się załamywał. Zarówno Aria Malatesty jak i aria Szymona z oratorium J. Haydn’a były zaśpiewane z werwą, ale może na konkurs aria z tyloma zwrotkami, ile miała ta druga, nie jest najlepszym wyborem. Pieśń młodego kompozytora F. Pinczewskiego, urodzonego w 1993 była, bardzo mroczna, a chromatyka obnażyła niedostatki techniczne śpiewaka.

    


MARIA MALINOWSKA

Sopranistka Maria Malinowska dysponuje ładnym głosem i dużym urokiem scenicznym. Jednak w jej śpiewie słychać niepokojące wibrato i problemy z intonacją. Walc Musetty i arię Rusałki zaśpiewała, pokazując muzykalność i wrażliwość, ale też niedostatki techniki, które uniemożliwiły jej w pełni rozwinąć potencjału głosu. Ostatni utwór, A ty moje oczko A. Rocławskiej-Musiałczyk, brzmiał na dużo lepiej osadzony i odniosłam wrażenie że solistka czuje się w nim pewnie. Jej interpretacja wywołała uśmiechy na twarzach słuchaczy.

    


DANYLO MATVIIENKO

Baryton Danylo Matviienko jako pierwszy utwór zaprezentował arię Alfonsa z opery La farorita, w której trochę zabrakło interpretacji i nadania kierunku frazie. Głos Pana Matviienko jest piękny, ale słychać wysiłek w górnym rejestrze. Łatwiej było artyście opanować głos w pieśni E. Pessena Poem 1775, w której nawiązał kontakt z publicznością, budując atmosferę. Szczególnie w tym utworze zaprezentował bardzo dobrą dykcję. Ładnie zinterpretował pieśń Kozak S. Moniuszki. Śpiewak mógłby mieć bardziej wyrazistą mowę ciała. Jego ustawienie nóg blisko siebie sprawiało wrażenie biernej postawy.

   


EWELINA OSOWSKA

Sopran koloraturowy Ewelina Osowska była kolejną osobą, która przeniosła słuchaczy w swój świat, daleko od sali przesłuchań koncertowych. Rozpoczęła od arii Aminy z opery Lunatyczka. Pierwszą część zaśpiewała w dużym skupieniu, piano, prowadząc elastyczną, długą frazę. W szybszej części dała popis sprawności głosu w przebiegach koloraturowych i pięknych wysokich dźwiękach. W pieśni P. Mykietyna Whoever hath her wish, zabrakło klarownej dykcji i trudno było zrozumieć słowa. Był to słabszy punkt programu. Prawdziwy popis energii Pani Osowska dała w arii Kunegundy. Tym razem była to Kunegunda szalona, wpadająca z jednej skrajności w drugą, a ultradźwięki jakie solistka zaprezentowała, były nie tylko imponujące, jeśli chodzi o wysokość, ale też o ilość alikwotów. W tej arii nie było problemu ze zrozumieniem słów.

    


ANNA PARYSZ

Sopranistka Anna Parysz rozpoczęła od arii Morgany, którą zaśpiewała bardzo elegancko, z wdziękiem operując swoim lekkim, jasnym głosem. Następnie zaprezentowała arię Adeli, wpadając w pułapkę stylistyki uznanej za operetkową i przesadzając z gestykulacją. Wokalnie wykonała tą arię bardzo poprawnie, z dobrą niemiecką wymową. W onirycznej pieśni P. Szymańskiego Ein Traum, w której pięknie akompaniował jej Paweł Sommer, zabrakło zróżnicowania dynamicznego. Chociaż głos brzmiał słodko, to jednostajna słodycz nie wystarczyła, żeby naprawdę zaintrygować słuchacza.

   


MAŁGORZATA PAWŁOWSKA

Sopran Małgorzata Pawłowska, wykonująca na tym konkursie repertuar sopranu dramatycznego, przeniosła słuchaczy znów daleko od zwykłej codzienności. Jako pierwszą wykonała piosenkę Evil like me z filmu Descenants, pokazując, że ma osobowość sceniczną, przemyślane gesty i interpretację muzyczną. Zabrakło mieszania rejestru głowowego z piersiowym, żeby uzyskać bardziej musicalowe brzmienie. Kolejnym utworem była aria Elżbiety z opery Tannhäuser. Choć solistka świetnie sobie z nią poradziła (tylko na końcu słychać było napięcie w głosie), to niebezpiecznym wydaje mi się sięganie w tak młodym wieku po wagnerowski repertuar. Halka w wykonaniu Pani Pawłowskiej była bardzo przekonująca. Solistka grała całą sobą, wzruszająco i tak szczerze, że trudno mieć pewność czy to makijaż czy łzy błyszczały na jej policzku.

    


MICHAŁ RUDZIŃSKI

Młody bas Michał Rudziński rozpoczął od arii Silvy, pokazując piękny głos, ale jeszcze nie dojrzały do takiego repertuaru. Nie tylko dobrze zrobi głosowi Pana Rudzińskiego upływ czasu, ale też praca nad techniką. Już teraz słychać, że jest to śpiewak z dużym potencjałem, lecz brakuje mu narzędzi do pogłębienia interpretacji. W kolejnym zaprezentowanym utworze - Sonacie Belzebuba W. Pawlika - wykorzystał wszystkie swoje umiejętności. Natomiast w arii Werega zabrakło jeszcze wolumenu i umiejętności prowadzenia szerokiej frazy, niezbędnych do przekazania przestrzeni i dźwięku morskich fal rozbijających się o skały.

    


SARAH SHINE

Sopranistka Sarah Shine była jedyną śpiewaczką tego dnia, która – zapowiadając, co zaśpiewa - wspomniała o pianiście Manfredzie Schiebelu, który z nią występował. Solistka ma dużo wdzięku i słodko brzmiący głos, ale mało nośny, brzmiący niemalże piosenkarsko. Chociaż bardzo ładnie podawała tekst we wszystkich utworach i jest muzykalna, to zabrakło dźwięczności głosu i pełnego, operowego brzmienia.

    

    

     

Barbara Zamek

Fot. Piotr Droździk