Anny Woźniakowskiej wrażenia po II etapie...
KAROLINA FILUS - sopran
Dysponuje miłym w barwie, dobrze wyrównanym głosem, co ważne, z okrągłymi wysokimi dźwiękami. W drugim etapie bardziej wyrazista niż w pierwszym. Rozpoczęła pieśnią Maklakiewicza A jeśli chcesz zapomnieć z cyklu Liryka miłosna. W interpretacji skoncentrowała się na tekście, co stworzyło należyty nastrój ciekawej muzycznie pieśni. Także pieśń Schumanna Lied der Suleika op. 25 nr 9 została wykonana ze szlachetną prostotą. Konkursową prezentację dopełniła aria z klejnotami z Fausta Gounoda. Śpiewaczka stworzyła wdzięczną postać Małgorzaty, dobrze zróżnicowała miotające nią nastroje, trochę gorzej rozdysponowała siły i w finałowi arii zabrakło potrzebnego blasku, choć wokalnie wszystko było w porządku.
MACIEJ GORCZYCZYŃSKI - bas
Już w I etapie zwrócił na siebie uwagę dużą kulturą wykonawczą i wrażliwością, z jaką budował swe interpretacje. Te cechy ujawnił również w II etapie. Zna dobrze swe możliwości wokalne - nie ma wielkiego wolumenu, ale świetnie potrafi wykorzystać posiadane atuty: głos skupiony, wyrównany w rejestrach, wyrazistą dykcję. W arii Zoroastra z III aktu Orlanda Haendla wykazał dobrą znajomość barokowego stylu wykonawczego, z oszczędną ale wystarczająco wyrazistą ekspresją. Ładne belcanto zaprezentował w recytatywie i arii Silvy z I aktu Ernaniego Verdiego. W dramatycznej pieśni Schuberta An Schwager Kronos dobrze budował napięcie. Wprawdzie w niskim rejestrze chwilami nie przebijał się przez szalejący wtór fortepianu, ale na korzyść śpiewaka zaliczam fakt, że nigdy nie próbował forsować głosu. Słuchacz otrzymał dzięki temu piękną całość utworu.
MARCIN HUTEK - baryton
Interesujący głos, ale zbyt siłowo używany. Dlatego w pieśni Wolframa z III aktu Tannhäusera zabrakło spokoju i legata. W finale czuło się, że śpiewak myśli o sposobie wydobycia dźwięku, a nie o wyznaniu uczucia. Lepszy wokalnie i interpretacyjnie był Sonet do Laury Kilara. Chyba najlepiej artysta czuł się w arii Nika Shadow z III aktu The Rake's Progress Strawińskiego, co zaowocowało dobrym wykonaniem.
MICHAŁ JANICKI - baryton
Jeden z ciekawszych barytonów, którzy obrodzili w tegorocznym konkursie. Bardzo świadomy swych artystycznych poczynań. W I etapie zwrócił na siebie uwagę ciekawą interpretacją pieśni Sviridowa Bagamatier w gorodie. II etap rozpoczął arią Malatesty z I aktu Don Pasquale Donizettiego, dając dobrą próbkę belcanta i wykorzystując w pełni swój potencjał wokalny, gdy tego wymagała muzyka. Potem przypomniał nieznaną szerzej pieśń Łabędź Różyckiego. Takie wzbogacanie wiedzy melomanów o dorobku polskiej liryki wokalnej jest bardzo cenne, a pieśń Różyckiego zasługuje na poznanie tym bardziej, że artysta dobrze przekazał ją słuchaczom. Trzecim utworem zaprezentowanym przez Michała Janickiego była aria Franka z I aktu Edgara Pucciniego. I tu śpiewak ujmował ładnym legato i konsekwentnym budowaniem odpowiedniej dramaturgii utworu. Wprawdzie kulminacja nie była wokalnie nienaganna, ale mimo to wyrazowo i muzycznie piękna.
ANNA JANKOWIAK - sopran
Ładny gatunek głosu, ale aria Noriny z Don Pasquale Donizettiego w interpretacji śpiewaczki rozpadała się na fragmenty nie ze względu na treść, ale na stopień trudności wykonawczych. Nie wiem - nerwy czy zmęczenie, ale artystka jakby traciła panowanie nad głosem i pojawiły się niedociągnięcia intonacyjne. Co ciekawe, po małej chwili przerwy pieśń Griega Ein Traum wykonana została głosem spokojnym, skupionym, z dobrze zbudowanym i utrzymanym napięciem muzycznym. Podobnie interesująco zabrzmiał Rajski ptak Różyckiego. Chyba w takim gatunku repertuaru artystka czuje się lepiej.
ALEKSANDRA JOVANOWIĆ - sopran
Piękny głos o oryginalnej barwie, wysoko postawiony. Aria królowej Nocy Der HölleRache z Czarodziejskiego fletu Mozarta w jej wykonaniu była prawdziwie arią furii. Bezbłędne koloratury nie były popisem, ale służyły artystce jako środek wyrazu. Nieco gorzej zabrzmiała Pieśń Roksany z Króla Rogera Szymanowskiego. Zabrakło w niej kołysankowego spokoju, pierwsza wokaliza nie wypłynęła - jakby się chciało - z nicości, trudno więc potem było stopniować wzburzenie. Za to polszczyzna była prawie nienaganna. Potem zabrzmiał Słowik Alabiewa. I tu początek popłynął idealnie spokojnie, a potem nastąpił popis wirtuozerii i pokaz wszelkich uroków głosu, nad którym artystka panowała idealnie, choć przezornie unikała w finale najwyższych dźwięków, jakimi popisują się w Słowiku inne śpiewaczki.
DAGMARA KOŁODZIEJ - sopran
Śpiewaczka dysponująca skromniejszym niż poprzedniczka głosem miała trudne zadanie, a przecież przyciągnęła uwagę słuchaczy przede wszystkim dużą muzykalnością i dojrzałością artystyczną, a i dobrą sztuką wokalną. Rozpoczęła swój występ Pieśnią wiosenną Różyckiego (znów sięgnięcie po zapomniany rodzimy repertuar) wykonaną z wdziękiem, z ładnymi koloraturami. W walcu Różyckiego, z którym korespondowała ukwiecona suknia artystki, była radość śpiewania, był prawdziwy "urok wiosny, czas radosny". Dobrą formę muzyczną i należyty wyraz, niepozbawiony akcentów dramatycznych, nadała śpiewaczka pieśni Brittena Let the florid music praise, a zakończyła występ brawurowo wykonaną arią Fiorilli z I aktu Turka w Italii Rossiniego. Trudno było w tych prezentacjach doszukać się uchybień.
KLAUDIA KORZENIEWSKA - sopran
Głos o ładnej barwie, ale z dużym wibrato, zbliżonym chwilami wręcz do tremolanda. W arii z Pasji Mateuszowej Bacha zadziwiły mnie użyte środki wyrazowe bliższe operze niż muzyce sakralnej. Interpretacja recytatywu i arii Zuzanny z IV aktu Wesela Figara Mozarta mogła się podobać, choć w recytatywie słyszalne były zachwiania intonacyjne. Ciekawa była interpretacja pieśni Coplanda Heart we will forget him, choć wspomniane wibrato chwilami po prostu przeszkadzało mi w odbiorze.
SŁAWOMIR KOWALEWSKI - baryton
Kolejny interesujący i dobrze prowadzony głos, śpiewak dysponujący bogatą paletą środków wyrazowych, dobieranych odpowiednio do wymogów danego utworu, co dało się zauważyć w żywo, z dramatycznym nerwem wykonanych recytatywie i arii Hrabiego z III aktu Wesela Figara Mozarta. Aria Miecznika ze Strasznego dworu Moniuszki miała w jego wykonaniu właściwą tej muzyce polonezową grandezzę. W arii Gerarda z III aktu opery Andrea Chenier Giordana było i ładne legato, i należyta doza dramatyzmu. To jeden z tych śpiewaków, których się słucha z poczuciem pewności, że warsztat go nie zawiedzie, a głos służy interpretacji i wyrazowi artystycznemu.
DOMEN KRIŽAJ - baryton
Gęsty, bogaty w barwy, o dużym wolumenie, chyba najpiękniejszy męski głos tej edycji konkursu. A jego właściciel umie dobrze się nim posługiwać, do tego jest arcymuzykalny, co udowodnił, choćby budując spójną, poruszającą interpretację arii barytonowej z War Requiem Brittena. W Wojaku Chopina język polski był (z drobnymi wyjątkami) dobry, a zrozumienie tekstu wyznaczającego interpretację nienaganne. Najbardziej artysta zaimponował mi wykonaniem recytatywu i arii Hrabiego z III aktu Wesela Figara Mozarta. Jego gatunek głosu nie predestynuje go do partii mozartowskich, a przecież potrafił doskonale sprostać wymogom, jakie Mozart stawia wokalistom.
ANNA MALESZA - sopran
Ciekawa osobowość, duży temperament i duża wrażliwość muzyczna. Jest skrzypaczką, lata pracy nad instrumentem zaowocowały wyczuciem frazy i poczuciem formy, co znalazło odbicie w jej wokalnych prezentacjach. Jeśli utwierdzi warsztat wokalny, może wiele zdziałać, bo to głos o dużych możliwościach. Na razie jeszcze nie w pełni panuje nad głosem, w początkowych frazach arii Mimi z I aktu Cyganerii Pucciniego czuć było, że bardziej myśli o nim niż o muzyce, ale szybko to się zmieniło. Muzyka ją poniosła i z dźwięków wyłoniła się prawdziwa Mimi, tyleż skromna, co zalotna. Podobnie dobra w wyrazie była Micaela w arii z III aktu Carmen Bizeta. Konkursową prezentację dopełniła Sroczka Bacewiczówny, zaśpiewana z humorem i temperamentem.
ALBERT MEMETI - tenor
Dobrze prowadzony, miły w barwie, głos o niedużym wolumenie. Śpiewak umie z niego korzystać. Wprawdzie pierwszy dźwięk recytatywu Comfor ye my poeple z Mesjasza został brzydko zaatakowany, ale dalej było już wszystko tak, jak powinno być u Haendla: wyrównane brzmienie, dobre frazowanie, lekkie biegniki. Zgodne ze stylem było też wykonanie arii koncertowej Per pieta Mozarta, choć tu jeden jedyny raz śpiewak niepotrzebnie "pocisnął" i efekt był natychmiast słyszalny. Włoska canzona Musica proibita Gastaldona była pełna uroku.
HANNA OKOŃSKA - sopran
Śpiewaczka o dużej już wszechstronności. Jej prezentacja arii sopranowej z Pasji wg św. Jana wykazała dobrą znajomość dawnych praktyk wykonawczych. Trochę szkoda, że w ramach dbałości o piękne frazowanie artystka zapomniała o dbałości o słowo. Tekstu, niestety, nie rozumiałam. Z kolei jej Pamina (aria z II aktu) była chyba najlepsza z prezentowanych w konkursie, miała zwartą budowę i konsekwentnie przeprowadzoną linię dramatyczną. Także walc Musetty z II aktu Cyganerii Pucciniego miał odpowiednią lekkość i wdzięk.
ALEKSANDRA OPAŁA - sopran
Kolejny głos o ładnej barwie, ale z wibratem psującym, przynajmniej mnie, odbiór muzycznej prezentacji. Dumka Jadwigi ze Strasznego dworu Moniuszki była nieco za mało zróżnicowana. Wolałabym jej pierwszą część spokojniejszą, bardziej zadumaną. Sequidilla z Carmen Bizeta była dobra wokalnie, choć zabrakło mi w niej nieco temperamentu. W recytatywie i arii Romea z I aktu opery Belliniego I Capuleti e I Montecchi było ładne belcanto, ale i niepewne dźwięki rejestru piersiowego.
VIKTOR PRIEBE - kontratenor
Ładna barwa, dobra technika, ale chwilami brak wyrazu. Co ciekawe, w dziedzinie, w której głos kontratenorowy jest jak najbardziej na miejscu, tzn. w muzyce barokowej. Dało się to już zauważyć w I etapie, gdy z interpretowaną z zaangażowaniem pieśnią Gerijera zestawiona została poprawna, ale obojętna emocjonalnie prezentacja arii z Rinalda Haendla. W II etapie podobnie brakło mi ekspresji w wokalnie poprawnej Quia respexit z Magnificat Bacha. Znacznie lepiej zabrzmiała aria Cherubina z II aktu Wesela Figara. Znów chyba najlepiej czuł się artysta w pieśniach. Z dużym zrozumieniem zaśpiewał Melodię Chopina oraz Mandoline Debussy'ego.
WOLFGANG RESCH - baryton
Duża kultura wokalna, duża wrażliwość i równa im wiedza o muzyce i o głosie. Szkoda tylko, że sam głos o niewyróżniającej się barwie. Ale i tak słucha się tego artysty z prawdziwą przyjemnością. A poczęstował słuchaczy pieśnią Karłowicza Mów do mnie jeszcze, wykonaną dobrą polszczyzną, z dobrym rozłożeniem akcentów dramatycznych. Arii Frizta z II aktu Die tote Stadt Korngolda nadał właściwy jej charakter nostalgicznego walca. Aria Tassila z Hrabiny Maricy miała w jego wykonaniu iście węgierski temperament. To była dobra lekcja interpretacji.
MICHAŁ RUDZIŃSKI - bas
Jeden z najmłodszych uczestników konkursu, obdarzony pięknym głosem, który wciąż będzie się rozwijał. 23 lata dla basa to żaden wiek. A przecież młody śpiewak już dziś wiele umie. Swoją prezentację rozpoczął arią Franka Maurranta z I aktu opery Street scene Kurta Weilla, dobrze rysując charakterystyczną ostrość muzyki Weilla. Nieco problemów sprawiła mu aria Akebara z III aktu Parii Moniuszki, bo nie udało mu się zachować modlitewnego nastroju, spokojnego legata. Znacznie mu bliższy interpretacyjnie okazał się Kończak w arii z II aktu Kniazia Igora Borodina. Będę z ciekawością śledzić dalszy rozwój bardzo obiecującego artysty.
HASMIK SAHAKYAN - sopran
Ciekawy w barwie głos i takaż osobowość, olbrzymi temperament, dobry warsztat wokalny. Ale bardziej mnie zachwyciła w I etapie. Występ w II etapie rozpoczęła pieśnią Rachmaninowa Nie poj krasawica, w której podziwiać można było piękne piana, ale brakło nieco prostoty. W Vocalise - Etude en forme de Habanera Ravela dla wyrazu, nasycenia muzyki zmysłowością, poświęciła sztukę wokalną. Prezentacji dopełniła aria głównej bohaterki z Vanessy Barbera, w której artystka także postawiła na ekspresję. Była w tym dobra!
MONIKA SENDROWSKA - sopran
Głos o miłej barwie, przesycony radością śpiewania. Rozpoczęła pieśnią Kling Richarda Straussa wykonaną z olbrzymią, może nawet za dużą ekspresją. Po niej w arii Magdy z I aktu Jaskółki Pucciniego zabrakło nieco spokoju w prowadzeniu głosu, który zaczął nieco opadać. Karkołomne koloratury w Samotnymksiężycu Szymanowskiego wyniosły ją poza tonację, co bezlitośnie sprawdził fortepian. A w I etapie było tak ładnie!
OLGA SIEMEŃCZUK - sopran
Głos o niedużym wolumenie, ale używany z wielką świadomością i wrażliwością muzyczną. Artystka ma duże możliwości wyrazowe, nie boi się używać dźwięków "brzydkich", jeśli wymaga tego muzyka, co udowodniła w pieśni Our day is over A. Goha. Ale używa ich z wykorzystaniem sztuki wokalnej. Dała piękną interpretację Samotnego księżyca Szymanowskiego. Bawiąc się wręcz koloraturami, traktowanymi jako środek wyrazu a nie pokaz techniki wokalnej, dobrze zarysowała konstrukcję i dramaturgię pieśni. Prawdziwym jej popisem był obszerny fragment arii Zerbinetty z Ariadny na Naxos R. Straussa. Wszystko tu było na swoim miejscu.
PAWEŁ TROJAK - baryton
Głos ładny, ale w forte słychać w nim metaliczny pobrzęk. Chyba coś jest w aparacie głosowym ściśnięte. Występ w II etapie rozpoczął pieśnią Bagamatier w gorodie Sviridowa, dobrze prowadząc muzyczny wątek od spokojnego początku po dramatyczną kulminację. Nie potrafił jednak znaleźć odpowiedniego wyrazu dla dalszego ciągu pieśni, nie będącego li tylko powrotem początkowego motywu. W arii Malatesty z Don Pasquale Donizettiego zabrakło mi nieco płynności, po prostu belcanta. W arii Stanisława z Verbum nobile Moniuszki, zaśpiewanej z dużym temperamentem, artysta nie zachował jej polonezowego charakteru. Prosiło się wolniej!
DANIEL WILMA - baryton
Głos o dużym wolumenie, którym artysta dobrze gospodaruje. Ładna barwa, dobra technika. Ciekawie interpretował recytatyw i arię Zurgi z Poławiaczy pereł Bizeta. Inny świat ekspresji ewokował w arii Billi Budda z opery Brittena o tym samym tytule. Występ zakończył wczesną pieśnią Dank Schoenberga. Niestety, skomplikowany wyrazowo i muzycznie utwór pokawałkował mu się nieco, zakłócając dobrą całość prezentacji.
JANUSZ ŻAK - bas
Głos o ciekawej barwie i rozległej skali. W arii z ody Alexander's Feast Haendla artysta w środkowej części słusznie nadał charakter lamentosa, prezentujac ładne legato. Mniej satysfakcji mogły dostarczyć wirtuozowskie części skrajne w jego wykonaniu. Znacznie bliższa mu charakterem okazała się aria Kacpra z Wolnego strzelca Webera, choć poszafował zbytnio siłą i na finał nieco jej zabrakło. Jeszcze lepiej artysta odnalazł się w arii Nicka Shadow z II aktu Żywota rozpustnika Strawińskiego, dając interpretację pełną temperamentu, wręcz żywiołową.
ALEKSANDRA ŻAKIEWICZ - sopran
Po udanym I etapie - drugi nasunął pewne wątpliwości. Podstawowa dotyczy interpretacji. Artystka, bardzo dobrze władająca miłym sopranem o dużej ruchliwości, wręcz celebruje każdy dźwięk, stara się wyinterpretować niemal każdy wyraz, a tę interpretację wspomaga jeszcze gestem. Gubi się w tym całościowy wyraz wykonywanego utworu, powstaje uczucie sztuczności, a szkoda, bo śpiewaczka jest muzykalna, a i interpretacyjnie miałaby coś do przekazania, gdyby nie rzeczona przesada. A w II etapie zaśpiewała muzycznie poprawnie arię Frau Silberklang z I aktu Dyrektora teatru Mozarta, pieśń An kleine Mädchen z cyklu Bunte Lieder Szymanowskiego, która w jej wykonaniu była prawdziwie kolorową pieśnią oraz Pietę Hindemitha, w której oprócz interesujących doznań muzycznych miałam wrażenie, że oglądam pantomimę.
JOSIPA BAINAC - sopran
Miły głos o operowym zacięciu, stąd najlepsza w jej interpretacji aria Marzenki z II aktu Sprzedanej narzeczonej Smetany. Muzycznymi środkami stworzyła wdzięczną postać dziewczyny zasmuconej sytuacją, w jakiej się znalazła. Z dużym zrozumieniem wykonała też Melodię Chopina, szkoda, że w niemieckim tłumaczeniu. Zawiodła mnie jej interpretacja Ballade de la reine morte d'aimer Ravela, której zaplanowana prostota dziwnie nie przystawała do treści.
MOJCA BITENC - sopran
Piękny głos, bogaty, jakby nasycony słońcem. Do tego bardzo dobry warsztat i duża wrażliwość muzyczna, o urodzie nie wspominając. Pieśń Nacht Berga urzekała prostotą i delikatnością, a i aurą tajemniczości tak charakterystyczną dla muzycznego świata austriackiego kompozytora. Można było tylko podziwiać pięknie brzmiące piana. Miłosnym uczuciem artystka nasyciła Träume Wagnera, z wielkim wyczuciem stopniując napięcia muzyczne. Dramatyzmem i przeczuciem śmierci wypełniła arię Angeliki z opery Siostra Angelica Pucciniego. Ale by doskonałości nie było za wiele, coś jej się zaczepiło w ostatnim dźwięku. Nie popsuło to jednak wymowy całości.
MONIKA BUCZKOWSKA - sopran
Ileż może być odmian sopranowego głosu, a każdy interesujący tym bardziej, gdy jego właścicielka, umie nim władać. Monika Buczkowska z wybranego w II etapie programu najciekawiej się przedstawiła w pieśni Duparka L'invitation en voyage. Stworzyła interpretację dojrzałą, zróżnicowaną w nastroju. Bardzo ładnie potrafiła operować głosem dla uzyskania odpowiedniego wyrazu muzycznego. Dobrze wokalnie poradziła też sobie z arią Musetty z Cyganerii Pucciniego, choćnie w pełni zachowała potoczystość walca. W ciekawej wyrazowo arii Julii z I aktu Romea i Julii Gounoda pojawiła się niestety w głosie wibracja, co wpłynęło na jakość intonacji.
BOŻENA BUJNICKA - sopran
I jeszcze jeden sopran, tym razem z zacięciem dramatycznym, przynajmniej w interpretacji arii Lauretty z Gianni Schicchi Pucciniego. Nie wiem, dlaczego artystka tak poważnie potraktowała tę arię. Zaśpiewała ją też chyba zbyt dużą falą dźwięku i w konsekwencji finał, który miał być w założeniu delikatny, zaczął dziwnie wibrować. Ta wibracja przeniosła się potem na pieśń Karłowicza Zasmuconej, niwecząc jej prostotę. Ciekawie zabrzmiała w wykonaniu artystki scena Iris z opery Guru Petitgirarda (tu plus za poszukiwania repertuarowe). W tej scenie artystce udało się odzyskać panowanie nad głosem i nieznana szerzej muzyka zabrzmiała pełnym blaskiem.